Eliminacje do XVIII halowego Turnieju – okręg żywiecki – artykuł: „Byli poza zasięgiem kogokolwiek”
Kiedy popatrzysz na eliminacje okręgu żywieckiego, a znasz realia Bosko Cup, powiesz: jak dobrze, że wracacie! Wracają The Blues – czyli Buczkowice. Po trzech latach znów zagrają, ale podobnie jak w tamtych eliminacjach, również w tym roku szału nie ma. Zespół czeka wiele pracy, by nawiązać do czasów „Bobika” i spółki. Cisiec się budzi, choć już powoli wraca i zespół, który jako pierwszy zdobył „potrójną koronę” mocno akcentuje swoją obecność na Bosko Cup. Tym samym powroty uznanych firm cieszą, ale patrząc na wszystko realnie: awans wywalczyły zespoły, które w ostatnich latach przyzwyczaiły do gry na finałach i mające ostatnimi czasy największe doświadczenie w rozgrywkach. Wszystko należałoby skwitować: po pierwsze kosmiczna forma Cięciny. Po drugie: bardzo dobra gra Koszarawy i Ciśca. Po trzecie: dobry futbol Żabnicy i Szczyrku. Po czwarte: wepchnięcie w awansie Pietrzykowic. Tak właśnie wyglądały eliminacje w okręgu żywieckim, który od lat przyzwyczaja nas, że w Węgierskiej Górki granie będzie na wysokim poziomie. Kiedy na dziesięć zespołów, aż siedem cieszy się z awansu do drugiej rundy eliminacji, to, to się bierze z czegoś! Bierze się z rewelacyjnych osiągnięć zespołów z tego okręgu. Do tych osiągnięć pretendować powinna Koszarawa; zespół który już w poprzednim sezonie mocno pukał do drzwi awansu, ale się nie udało. Tym razem już bez żadnych kompleksów wygrywając grupę A, pokazuje bardzo dobrą jakość gry; szczególnie zasługa to zawodników Olafa Klisia i Dominika Mitury. Ten duet zachwyca jakością, inteligencją i polotem, co deklasowało pozostałe zespoły. Choć Żabnica potrafiła przeciwstawić się tej niesamowitości. Pewnie gdyby w szeregach zespołu spod Hali Boraczej był Hubert Pielichowski, wygraliby grupę z kompletem punktów, nie marnując tylu okazji: pięć słupków i poprzeczki w konfrontacji z Pietrzykowicami, z którymi byli lepsi, dużo lepsi; koniec końców przegrywają to spotkanie. Bo nie zawsze ten lepszy okazuje się zwycięzcą. Zwycięstwo osiąga się przez zdobywane bramki, a nie przez ilość kreowanych akcji. Właśnie ta piłkarska maksyma potwierdziła się w meczu Żabnicy z Pietrzykowicami w stu procentach. Pietrzykowice patrząc realnie powinni przegrać z Żabnicą, ten smak poczuli dopiero w zawziętym, zdeterminowanym Szczyrkiem, który jednak rozbili podopieczni Karola Gliszczyńskiego, bo lektorzy z parafii MB Częstochowskiej dość długo się rozkręcali w Turnieju, by koniec końców zająć drugie miejsce w grupie. Pierwsze zasłużenie i bezdyskusyjnie przypada w udziale Koszarawie, udzielającej lekcję futbolu praktycznie każdemu, z kim przyszło im się konfrontować tego dnia. Jak już wspomnieliśmy na samym początku dużo jeszcze pracy będzie kosztować Buczkowice, aby zacząć powoli wchodzić na wyższy poziom, z którego powoli zaczynają spadać Pietrzykowice. Tam z każdym sezonem boleśnie spada jakość, którą powoli powinni wnosić przechodzący z młodszych do starszych ministranci. Jednak na to będą musieli podopieczni ks. Jarosława troszeczkę poczekać. Szczęśliwie bo szczęśliwie wywalczyli awans z czwartego miejsca i mogą powiedzieć, że jesteśmy jeszcze w grze. Z tej gry radują się zawodnicy ze stolicy narciarstwa w naszej diecezji. Lektorzy z parafii św. Jakuba, którzy zaprezentowali się naprawdę dobrze i są w stanie namieszać wiele, patrząc na to, że ich zadziorność i gra na ryzyku faulu może innych zdeprymować i przyprawić o stratę punktów. Tych strat bardzo dużo mieli w grupie B zawodnicy z Łękawicy, którzy nie zdobyli nawet jednej bramki na tych eliminacjach, co często podkreśla ks. Marcin, że jest to zawsze największym smutkiem. Ich zaś w przeciwieństwie do Łękawicy strzelili bardzo dużo lektorzy z Ciśca, najwięcej na eliminacjach w Węgierskiej Górce; aż 20! Swoją grą zachwycali strzelając średnio pięć goli na mecz. Fantastycznie. My takich goleadorów chcemy jak najwięcej. Szczególnie najjaśniejszymi postaciami tamtego zespołu są Paweł Kupczak i Dominik Pilarz. Tylko uwagę nie skupiałbym tylko na tych zawodnikach, ale jakość tkwi w kolektywie, w zespołowości którą pokazują w każdej fazie meczu. Nawet mimo przegranej z Cięciną pokazali również przeciwko liderowi bardzo dobry futbol, który cieszy oko kibica. Przegrana z Cięciną ujmy nie przynosi, bo dziś do Cięciny bardzo, ale to bardzo trudno dorównać. Chcesz być dobrym? Dorównuj do najlepszych. Jeśli z najlepszymi przegrywasz, zaś na boisku zostawiłeś zaangażowanie, determinację i pokazałeś, że zrobiłeś wszystko co mogłeś by zagrać najlepiej jak potrafiłeś, a mimo to przegrałeś; ty wstydzić się nie masz czego, ale uznaj że oni byli lepsi. Cięcina tego dnia była poza zasięgiem kogokolwiek. To futbol totalny, mający wszystko co mogą mieć najlepsi. Po pierwsze kiedy grają w twoim zespole trzej reprezentanci, wiesz, że masz zespół bardzo dobry; wręcz rewelacyjny. Ks. Bogusław Szwanda w sezonie halowym ma nadmiar bogactwa i trzeba jasno powiedzieć: ma czterech zawodników o potencjale gwiazd oraz trzech bardzo dobrych. No więc to pokazuje, że decyzja kogo wystawić, jest bardzo trudna! Z jednej strony do pozazdroszczenia, z drugiej zaś niełatwa, by umiejętnie zarządzać tak naszpikowanym gwiazdami zespołem. Jednak najczęściej to reprezentanci rozpoczynają grę, by później pozostali dokończali dzieła „zniszczenia”. Tam mamy wszystko! Lekkość gry i kreowanie niekonwencjonalnych zagrań, dających piękno i magię futbolu jaką daje Patryk Kumorek. Pewność i zabezpieczenie od tyłu, wnoszący jednocześnie jakość ofensywną, którą daje Dawid Pytlarz. Polot i ciąg, właściwie wiatr na skrzydle niczym pendolino, którą konsekwentnie realizuje Antoni Wolny. W tym wszystkim odnajduje się bardzo dobrze najmłodszy na boisku Mikołaj Kopeć. Mimo, że najmłodszy, to ja bym nawet nie powiedział, że on odstaje, wręcz dorównuje, oczarowuje i pokazuje, że ja nie gram tu tylko z racji przepisu. Gram, bo również na to zasługuję. Brawo Mikołaj, który prezentów nie rozdaje innym zespołom w postaci strat piłki na korzyść przeciwnika. On podarowuje podarunki swojemu zespołowi, przez fantastyczną grę. Będą mieć z niego w zespole mistrza lata z poprzedniego sezonu, wielki pożytek. Piotr Kliś na bramce, to powiedzmy sobie szczerze, jest Pan Bramkarz! Latem z przymusu stanął w niedzielę na finałach między słupkami, ale teraz jako kapitan i bramkarz on po prostu gra tak, że daje komfort w defensywie. Wchodzący Tymoteusz Kalfas i Jakub Biłka to jakość wyrównana nie osłabiająca. Cięcina więc to zespół, który zgodnie z obecną sytuacją lokalną, gdzie doczekali się S1 jako obejścia Węgierskiej Górki, będą mknąć autostradą do mistrzostwa. Z taką grą na pewno, a trzeba jasno powiedzieć: my z przyjemnością będziemy czekać na mecze Cięciny, bo to są meczycha, uczta piłkarska, futbol totalny i nie z tej ziemi. To jakość która potwierdza, że faktycznie mamy do czynienia z „Boskim graniem”. Komplet punktów, 15 bramek zdobytych i tylko jedna stracona są potwierdzeniem powyższych epitetów określających to, co prezentują już kolejny sezon podopieczni ks. Bogusława. Żeby nie wpadli w samozadowolenie i huraoptymizm, dobrze czasem dostać zimny kubeł wody w postaci straty gola, jak w meczu z Wieprzem, który przez pewien czas nawet wygrywał. Wtedy wiesz, że musisz wciąż się piąć i walczyć, bo nikt przed tobą nie położy się na boisku. Musisz każde zwycięstwo wyszarpać, wybiegać i wywalczyć swoim polotem i zaangażowaniem. Tego zaangażowania w niesamowitych pokładach mają zawodnicy z Wieprza, którzy walczyli do końca. W meczu z Jeleśnią wygrywali do ostatniej minuty i dosłownie na 30 sekund przed końcem spotkania błąd bramkarza spowodował wyrównanie. Remis, który kazał czekać na podliczenie bramek. Te okazały się korzystniejsze na rzecz zawodników z parafii Niepokalanego Serca NMP, którzy będą grali dalej w eliminacjach. W Węgierskiej Górce otrzymaliśmy przepiękną i smaczną porcję futbolu, która pozwalała nam na delektowanie się widowiskiem na miarę futbolu nie z tej ziemi.
Takiego futbolu dostarczyli nam również ministranci, młodzi zawodnicy, a już pokazujący swoje niesamowite umiejętności. Jednak jakby nie patrząc, doświadczenie jakie posiadają Cięcina i Pietrzykowice dają o sobie znać i potwierdzają, że na ten moment to najlepsze drużyny w tej kategorii w okręgu żywieckim. Nie pomniejszamy zaangażowania i determinacji Szczyrku i Łękawicy, jednak na tak grających zawodników z Cięciny i Pietrzykowic, trudno zatrzymać ich tylko zaangażowaniem. Okazuje się, że trochę tych umiejętności i cwaniactwa boiskowego trzeba mieć. To będzie cieszyć księży Bogusława i Jarosława, bo zespoły lektorskie z tego ministranckiego potencjału będą korzystać bardzo mocno. Więc to pokazuje, że droga przez powyższych opiekunów jest właściwie obrana.
Obie kategorie pokazały, że w pierwszym dniu eliminacji dostaliśmy naprawdę wielkiej jakości granie i apetyty zostały zaostrzone. Liczymy na to, że kolejne okręgi wejdą na podobny pułap i będziemy mogli się delektować tej jakości futbolem. Bo my chcemy oglądać mecze na poziomie tych najlepszych, a na ten moment Żywiecczyzna pokazała, że można.
