Eliminacje do XVIII halowego Turnieju – okręg cieszyński – artykuł: „Cudo podane kibicom”

Cieszyńskie eliminacje po czterech latach wracają do Pogórza, gdzie przecież od wielu lat była rozgrywana ta faza Turnieju. Zespoły szczególnie te które awansowały, a mam na myśli Jaworze, Istebna i Zebrzydowice, są bardzo mocne i zbliżone swoim potencjałem do ekip z Żywiecczyzny. Zatem już teraz stwierdzamy, że II runda eliminacji będzie zdecydowanie silna i przedsmakiem finałów. O nich marzyli wszyscy z cieszyńskiego okręgu. Najpierw Istebna z Zebrzydowicami ruszyły do rywalizacji. Sensacyjnie jako pierwsi swojego gola zdobywają lektorzy wracający po latach na nasz Turniej – Zebrzydowice. Jednak doświadczenie Istebnej i niesamowity talent Krystiana Hanzla, doprowadza do bezpiecznej przewagi, którą finalnie niwelują Zebrzydowice i jedynie 3:2 wygrywają zawodnicy z Trójwsi. Krystian Hanzel już w tym meczu udowodnił, że zeszłoroczne indywidualnie czwarte miejsce dla niego nie było przypadkiem, wręcz pokazaniem jak wyjątkowym zawodnikiem jest ten lektor. Zebrzydowicom zabrakło zdecydowanie doświadczenia, bo istotnie pokazali, że oni tanio skóry nie sprzedadzą i będą uprzykrzać wszystkim życie, bo chcieliby, aby udział w tym sezonie w Bosko Cup, nie zakończył się tylko na pierwszej rundzie. I tak też się stało. Ta runda, miała być spacerkiem dla Jaworza. Potwierdzali to w kilku meczach, ale z teoretycznie słabszymi zespołami, wygrywając te mecze. Jednak kiedy przychodzą konkretniejsi przeciwnicy, jakby brakuje tego mentalu. Mentalu walki, determinacji i umiejętności wykorzystywania sytuacji. Ich zdecydowanie mniej w konfrontacji z Jaworzem miała Istebna, a wykorzystała dwie. Gdyby nie popełnili błędów blisko swojej bramki, porażki by nie było. Jednak po prawdzie trzeba oddać, że gdyby Jaworze wykorzystało wszystkie nadarzające się okazje i nie obijali słupków, ale trafiali w światło bramki, to wynik byłby wyższy. Zatem obie ekipy muszą zwrócić uwagę, aby Jaworze potrafiło skutecznie wykorzystywać te sytuacje stuprocentowe, zaś Istebna jeśli już błędy popełnia, to na połowie przeciwnika, a nie blisko swojego pola karnego. Tylko jak te zespoły będą już perfekcyjne, to jakie my bramki i dramaturgie będziemy przeżywać na trybunach. Bo piękno futbolu czerpie się z tego, że jedni popełniają błędy, a inni potrafią nawet nie liczne, ale błędy wykorzystać. Te drużyny już są bardzo dobre, by nie powiedzieć fenomenalne. Bo jak powiemy, że więcej niż dobre, to nie będą pracowały nad sobą. Pracujcie, pracujcie, gdyż to da jeszcze Wasz rozwój i nie zatrzyma Was w połowie drogi do finałów. Póki co w połowie drogi są Jaworze i Istebna oraz fajnie zapowiadające się Zebrzydowice. Jaworze być może kadrowo zbliżone są do Cięciny. Sześciu zawodników jest właściwie na niesamowitym poziomie, który wyznacza dwóch Maksymilianów: Szoblik i Skrzydelski. Niczym dwa rumaki, ciągną dyliżans Jaworza do celu, jakim są finały. Nawet z taką wyboistą drogą uczynioną przez Zebrzydowice poradzili sobie. Jaworze – Istebna; Jaworze – Zebrzydowice to były mecze, przepraszam to były meczycha, to była delicja piłkarska z Cafe Tramwaj, który przejechał niczym po moście przyjaźni, nie do Czech. Przejechał po boisku, gdzie była rywalizacja pełna, bez ustępstwa, męska na granicy faulu, ale z szacunkiem, pokorą i determinacją. Niczym trzej bracia stanęli przy studni i podając sobie po skończonych meczach ręce przeszli po tym moście ku finałom z wielkimi nadziejami, realnie mówiąc z wielkimi szansami na awans do najważniejszej części sezonu halowego. Zebrzydowice zagrały naprawdę kapitalne spotkanie z Istebną, ale z Jaworzem jeszcze lepiej. Jakby z Istebną nie potrafili zbrojnego muru przeskoczyć niczym fortecy zamku cieszyńskiego – trzymając się obrazu związanego z okolicą okręgu, w którym trwały eliminacje. Jaworze wiedziało, patrząc na wyniki Zebrzydowic: 8:1 z Kończycami Małymi, 7:0 z Górkami Małymi, 3:1 z Chybiem. No panowie, tu trzeba mieć rycerskie wojsko, które nie idzie na bitwę, ale na wojnę z oddziałami ks. Wojtka Nowaka, który trochę strategię swoich byłych podopiecznych zna. Jednak ks. Marcin Samek jak i Pan Rafał Stronczyński znają walkę na wysokich szczeblach i smak mistrzowskich tytułów. Pan Rafał ten smak tylko poznał w kategorii Ministrant, gdzie kilku obecnych zawodników z lektorów pamięta zwycięstwa wśród ministrantów. Zatem Jaworzanie nastawili się na budowę zespołu, odpornego na halne, które próbują uderzać w zespół w postaci Istebnej i Zebrzydowic. Jednak mocno stoją na fundamencie zespołowości. Nie dali złudzeń Chybiu, Kończycom Małym i Górkom Wielkim. Tym samym możemy powiedzieć: czy to już jest ten moment? Naprawdę Jaworze poradziło sobie z samym sobą? Ten zespół ma tak niesamowicie wartościowych piłkarsko zawodników, a jak przyszło co do czego, nie potrafili odnosić sukcesów na miarę potencjału drużyny. Może ten osiemnasty sezon, będzie tym przełomowym dla nich. Bo póki co w kategorii Lektor Młodszy próżno szukać Jaworza w TOP4. Jednak jeśli tak będą grać, to kto wie: w kartach historii się zapiszą. Tam mocno są zapisane Kończyce Małe, jednak w tym sezonie muszą powiedzieć: jeszcze musimy poczekać na te dobre czasy. Bo jak Jaworze otwiera tabelę eliminacji cieszyńskich, tak Kończyce Małe ją zamykają z najmniejszą skutecznością. No tak to nieraz jest: są sezony pełne euforii, ale też są takie, które należy szybko zapomnieć i pracować nad tym, aby było w kolejnym lepiej. Lepiej jest zdecydowanie dla Górek Wielkich, które już nie zamykają stawki. Ogólnie postawa Górek, jest godna uwagi, gdyż mimo nawet wysokiej porażki, to w tych chłopakach jest tyle radości, chęci do walki i tworzenia drużyny. Brawo panowie, gdyż złość i wzajemne pretensje rozbijają zespół. Tego w Was nie ma, dlatego chwała za pogodę ducha i wykorzystanie czasu zgodnie ze słowami św. Jana Bosko na ten sezon: „… każdy moment dobrze wykorzystany, jest zyskiem.”….. No to dla Was jest on zyskiem, a dzięki Wam i dla nas również. Pokazaliście, że porażki bolą, ale nie mogą być powodem do tego by się smucić, bo wokół nas jest tyle różnych drobnych elementów, które pokazują, że życie mimo porażek, jest piękne, kiedy tworzy się kolektyw. Brawo panowie tej postawy i pokazania innym, którzy odpuszczają udział w Turnieju, gdyż poprzegrywali wysoko. Najważniejsza w tym wszystkim jest zabawa, a jak się uda wygrać to super, jak są porażki, to trzeba z pokorą serca przyjąć, że przeciwna drużyna jest na ten moment lepsza, ale to nam nie przeszkadza dobrze się bawić i być we wspólnocie razem. Z taką postawy również podchodzą do gry w kategorii Ministrant Górki i Cieszyn, którzy nie wywalczyli awansu, ale w każdym meczu, nawet mimo porażek, byli pełni radości, że mogą się wspólnie bawić. Tej zabawy zdecydowanie więcej było w Cieszynie i Istebnej. Istebna już nas przyzwyczaiła, że patent na awans do finałów to oni mają. Nieobecność Jaworza, które w ostatniej chwili w tej kategorii się wycofało; sprawia, że dla innych drzwi do awansu się otwarły. Tylko Chybie nie przez drzwi, oni przez wielkie wrota przeszli na salony finałów. Ten zespół jest bardzo ciekawy i grają naprawdę bardzo dobrą piłkę. Dla zwykłego kibica, który zasiadł na trybunach hali sportowej w Pogórzu, najpiękniejsze było to, że zawodnicy grali piłką, w piłkę i dla piękna piłki. To piękno oni uchwycili w tym jakiej urody bramki zdobywali. To było cudo podane nam kibicom w najpiękniejszym wydaniu. Dlatego stwierdzam jeszcze raz po tych już trzech eliminacjach w naszych okręgach: II runda eliminacji będzie zdecydowanie silna i przedsmakiem finałów!
